1.
Na miasto można spojrzeć z dwóch perspektyw – z perspektywy ptaka (z góry) i z perspektywy żaby (z dołu). Gdyby przyglądamy się miastu z tej pierwszej, widzimy najbardziej spektakularne budowle. Przykładowo: w Katowicach widzielibyśmy Spodek, budynek NOSPRu, Muzeum Śląskie czy Międzynarodowe Centrum Kongresowe. Taka perspektywa zapiera dech w piersiach. Przywołane tu obiekty dominują nad miastem. Budzą podziw i zachwyt. Miasto widziane z tej perspektyw wygląda, co tu dużo kryć, monumentalnie: każdy z nas wie, jakie wrażenie robią na nas zdjęcia robione z drona przywołanych obiektów. Budzą następujące myśli: chce do tego miasta pojechać. Muszę te cuda architektury zobaczyć.
Ale czy to jest perspektywa, która oddaje nam prawdę o mieście, mieście, które – jak przecież wciąż powtarzamy, bo nauczyliśmy się już tego od duńskiego urbanisty Jan Ghela – mam być dla ludzi? By, jak sądzę, ocenić jakość życia w mieście, należy porzucić tę kuszącą perspektywę ptaka. I trzeba przyjąć – co tu dużo kryć – mało spektakularną perspektywę żaby. Trzeba zobaczyć, ba, doświadczyć miasta z perspektyw oddolnej, gdzie nie będzie widoków zapierających dech w piersi budynków. Nie zobaczymy tak dokładnie tych rozwiązań urbanistów/architektów, których celem (szkoda, że czasami jedynym), jest wprawienie nas w zachwyt i podziw. Przyjmując perspektywę żaby, doświadczasz miasta w jego codziennym życiu, jego całodobowym pędzie, jego otwartości na Ciebie, jako mieszkańca, jego użyteczności, która ma sprawiać, że Tobie, jako podmiotowi miejskiej urbanistyki i miejskiej polityki władz miasta, żyje się po prostu dobrze i komfortowo.
2.
Czegóż więc doświadczamy, przyjmują perspektywę żaby? Otóż przyjmując tę oddolną perspektywę przekonujemy się po kilku godzinach, czy „używane miasto”, jest krojone na ludzką skalę. A więc wychodząc z domu, przekonujemy się, czy chodniki są równo położone. Jadąc do pracy przekonujemy się, czy transport publiczny jest przyjazny: tu w grę wchodzi nie tylko punktualność autobusu czy tramwaju, ale także, czy przystanki są dobrze zlokalizowane, czy jakość transportu jest komfortowa – zimą jest w autobusie ciepło, a latem działa klimatyzacja. Gdy po pracy z dzieckiem wybieramy się na spacer, chcemy nie tylko mieć w pobliżu plac zabaw, ale także tereny zielone. Gdy chcemy zrobić zakupy, powinniśmy mieć pod ręką sklep, który oferuje podstawowe produkty. Albo, gdy wieczorem zechce nam się spotkać innych/obcych ludzi, powinniśmy wiedzieć, że istnieją miejsca – kawiarnie czy restauracje – w których spotkamy naszych sąsiadów, by móc z nimi podyskutować o sprawach boskich i ludzkich.Patrząc na miasto z tej właśnie perspektywy, dopiero możesz odpowiedzialnie powiedzieć, czy żyjesz w przyjaznym mieście, czy też miasto jest krojone pod „chwilowych oglądaczy”, którzy nawiedzają miasto, by zobaczyć jeden czy drugi budynek, a potem szybko się pakują i wracają do domu.
Zgoda: perspektywa żaby nie jest spektakularna. Ale jest użyteczna. Jest kryterium, które – ostatecznie – stosujemy, gdy decydujemy się, gdzie chcemy zamieszkać. Założyć firm. Perspektywa żaby to punkt widzenia codziennych użytkowników miasta, którzy mają nie tylko prawo do miasta, ale mają prawo do miasta przyjaznego. Powiem otwarcie: nie ufam miastu, które chełpi się jedynie spektakularnym muzeum czy filharmonią. Jeśli są publiczne pieniądze, to nie jest problem wybudować taki jeden czy drugi obiekt. W Polsce jest dość zdolnych architektów, których prace budzą powszechny – nie tylko lokalny – zachwyt. Pokażcie mi jednak w Polsce miasto, które budowałoby swój wizerunek nie przez pryzmat tej „architektury spektaklu”, ale przez pryzmat codziennej użyteczności. Czy nie chcielibyście, aby śląskie miasta były znane w Polsce i Europie z tego, że mamy najlepszy zintegrowany transport publiczny? Szczególnie teraz, kiedy już mamy ustawę, która stwarza warunki do tworzenia metropolii Silesia? Czyż nie byłoby wspaniale, gdyby Katowice chwaliły się nie tylko tym, że jest tu NOSPR, ale że Bogucice, dzielnica sąsiadująca z Muzeum Śląskim, staje się przestrzenią nie tylko infrastrukturalnej, ale także społecznej rewitalizacji?
3.
Oczywiście mógłbym jeszcze tak długo stawiać retoryczne pytania. Nie o to idzie. Chodzi mi o to, by przyjąć punkt widzenia żaby. Perspektywę, która sprawia, że w centrum tego ważnego i spektakularnego procesu, któremu będzie się przyglądać cała Polska, będzie człowiek. Będą ludzie – mieszkańcy metropolii. Bo, jak sądzę, tylko ten prezydent miasta, który potrafi widzieć i tworzyć miasto z perspektywy żaby, będzie także potrafił tworzyć miasto, które będzie spektakularne również z lotu ptaka.
Dlaczego? Otóż nic nowego pod słońcem: tylko ten włodarz, który jest wiernych w małych rzeczach (dogląda położenie chodnika czy budowy wiat przystankowych), będzie wierny także w rzeczach wielkich (budowa runku miejskiego czy centrum kongresowego). Nie ufajmy więc tym, którzy nas przekonują, że perspektywa ptaka jest ważniejsza niż perspektywa żaby.
Jarosław Makowski
w poszukiwaniu języka miast
Jarosław Makowski
w poszukiwaniu języka miast